niedziela, 1 grudnia 2013

Chcieć to móc?

Jakiś czas temu (pewnie miesiące temu, sądząc po tym, jak szybko leci czas) podczas rozmowy z moją przewspaniałą Martą ;) postanowiłam sobie, że odtąd gdy ktoś mnie zapyta: co tam słychać? będę odpowiadać: pasmo samych sukcesów (pamiętasz?). Oczywiście słowa nie dotrzymałam. Ale oto nadarzyła się okazja, by pochwalić się wielkim sukcesem. Jestem dumna z siebie, ale bardziej z mojej córki, która weszła na kolejny poziom współżycia domowego, i pozwoliła mi trochę popracować. Cieszę się tym bardziej, że kiedy ostatni raz podjęłam taką próbę,moje dziecko postanowiło uprawiać skoki narciarskie i niestety nie wylądowało telemarkiem, ale na głowie. Tym razem obyło się bez urazów. Ale umówmy się, oprócz tego, że musiałam skupić się na szyciu, to jeszcze zagadywać Helkę, rysować z nią, bawić się, śpiewać i tańczyć. Ale i tak było fajnie :) Wilk syty i owca cała, jak to się mawia. Jest tylko jedno ALE. Jeśli nie tolerujesz jedzenia, ubrań, zabawek na podłodze (innymi słowy: pierdolinka) nie polecam tego rozwiązania. Ja się nieco uodporniłam.
Jeżeli córka będzie łaskawa, to myślę, że będziemy często spędzać w ten sposób czas, widząc w perspektywie i święta i długą zimę. Sama jestem ciekawa, jak to nam wyjdzie? Podobno chcieć to móc. Ale umówmy się, w tym wypadku sukces zależy od dwóch czynników,  z czego ten drugi - Helena - no cóż....Helena to Helena ;)
Tymczasem wznoszę toast zieloną herbatą za kolejne sukcesy :)



pinterest.com


pinterest.com

pinterest.com