poniedziałek, 29 lipca 2013

Pływaczka

Woda to naturalne środowisko każdego dziecka, prawda? Przynajmniej od poczęcia do narodzin. Potem różnie to bywa. Jedno lubi się taplać w wodzie, inne wręcz przeciwnie. Helka od początku lubiła kąpiele. Im była starsza, tym bardziej. Mycie głowy nie robiło na niej większego wrażenia. Nie robi do tej pory, chyba że użyję do spłukiwania prysznica - wtedy biada rodzicom, sąsiadom i wszystkim innym, którzy słyszą krzyk mej córki. Mamy zaliczone trzy kursy na tzw. Bąbelkach, zatem i nurkowanie nie jest jej obce. Jako że pogoda...no cóż bardzo klimatyczna, sprzyjająca taplaniu/chłodzeniu się w wodzie, ulubionym zajęciem Helki jest, a jakże, doskonalenie umiejętności pływackich na basenie olimpijskim :) Rośnie następczyni Otylii :)



 










chluśniem, bo uśniem!



poniedziałek, 22 lipca 2013

To nie miejsce, to styl życia!!!

Jest takie miejsce w Olsztynie, które wtajemniczonym znane jest jako Dywki/Dywka/Dyfka. Celowo używam sformułowania 'miejsce', a nie 'ulica', bo to jest tak naprawdę MIEJSCE MAGICZNE ;) Tak sobie wczoraj dumałam, że takie historie się chyba dziś nie zdarzają, albo zdarzają się rzadko. Zacznijmy od tego, że na Dywki mieszka moja ciocia, siostra rodzona mojej babci. Jako dziecko spędzałam tam najfajniejsze wakacje, kultowe wręcz, z pewnego powodu, znanego wtajemniczonym ;) Jakieś osiem (?) lat temu moja wspaniała koleżanka poznała swojego obecnego wspaniałego męża, który gdzie się wychował? Na Dywki! Gdzie dziś mieszkają? Na Dywki! Pózniej, szlajając się z szanowną koleżanką i innymi szanownymi postaciami poznałam kogo? Mojego obecnego wspaniałego konkubenta! Który wychował się gdzie? Na Dywki! I tak oto okazało się, że prawdopodobnie kiedyś, bardzo dawno temu, za szczyla (tzn. ja byłam szczylówą, bo oni słuchali już super muzyki i jeździli na rolkach i deskorolkach) widzieliśmy się na ulicy. No bo to, że członkowie naszych rodzin się znają od stu lat, to chyba jasne ;) Teraz pokolenie rodziców starszych marzy o tym, by pokolenie rodziców młodszych spłodziło na tyle dużo dzieci, by historia miała kontynuację. Intensywnie nad tym pracujemy :)

Dywka to miejsce, gdzie jak sąsiedzi* wpadają na kawę, to wychodzą następnego dnia przed obiadem. To miejsce, gdzie działy się takie rzeczy, o których latami będziemy mogli opowiadać wnukom (jak będą już pełnoletni);  gdzie słowo 'borowik' nabiera wręcz fenomenalnego znaczenia; gdzie możesz poleżeć na hamaku u sąsiadów pod ich nieobecność; gdzie latem buty są atrybutem zbędnym; gdzie sąsiedzi z trzech pobliskich domów wychodzą prawie równocześnie by popatrzeć na Helkę, gdzie w drodze powrotnej od mojej cioci spotykam pradziadka narzeczonego mojej córki (tak, tak już takowy jest;)), a za parę minut dziadków narzeczonego mojej córki, którzy krzyczą z samochodu: to jest narzeczona naszego wnuka!!! <3 Kiedyś nawet pewna księżniczka chciała zamieszkać w zielonym domku, ale jakoś nie wypaliło ;)

Dyfka to miejsce, gdzie Helena ma dziadków, prababcię, ciotki i wujków nie z tej ziemi; gdzie jest wielbiona ponad wszystko, gdzie ma tak zajebiście, że jej zazdroszczę - pełen wypas! 

Można by wręcz rzucić slogan: Dywka to nie ulica, to styl życia! I pewnie każdy, kto jest w jakiś sposób związany z tym miejscem, potwierdzi to :)

Myślę, że kwintesencją 'dywkowości' może być taka oto historyjka: Sąsiadka mojej cioci weidziała szybciej o tym, że jestem w ciąży niż moja ciotka i mój ojciec (który wtedy z nią mieszkał). Pól dnia myślałam, jak do tego doszło!

Serdecznie pozdrawiam WSZYSTKICH sąsiadów! Kiedyś napiszę o nas książkę :)

* Miano sąsiada nosi każdy, kto kiedykolwiek mieszkał na Dywki; obecnie nie musi tam mieszkać.












niedziela, 21 lipca 2013

Starość - Radość

Starzeję się, i jest to fakt niezaprzeczalny, a nawet autentyczny. Po pierwsze, słuchając tej piosenki:


bardzo, ale to bardzo się rozczuliłam...i to 'uuuuhuuu'. Jezusie! Cudny Bruce ;)

Po drugie, spłakałam się oglądając ten film:


Nie dość, że oglądaliśmy go w piątkowy wieczór, nie dość, że na DVD, to jeszcze popijając wino. A 'najgorsze' jest to, że jestem zachwycona tym, co zobaczyłam, hahaha! Latka lecą, nie ma co....

czwartek, 18 lipca 2013

Wścieklizna

Normalnie o tej porze (20:46) odmawiam modły, by moje dziecko odczuło zmęczenie tak, jak jego matka, i zechciało iść spać. Ale nie dziś. Dziś Helena poszła spać o 18:30. Dziś Helena przeżyła 9,5h bez snu. Dziś Helenę dopadła WŚCIEKLIZNA. 

Wścieklizna (niestety) towarzyszy nam często, takie mam temperamentne dzieciątko. Czym się ona objawia? Ano np. darciem się bez powodu (nie uznaje teorii o przeżywaniu silnych emocji :P) dłużej niż 5 minut non stop, co w wykonaniu mojej córki jest naprawdę intensywnym przeżyciem. Albo zamiast wyć długo, wyjmy często! To Helena też uskutecznia, gdy dopadnie ją wścieklizna. Jak to jest, że dziecko, które ledwo trzyma się na nogach ma siłę, żeby biegać z kocykiem na głowie, przenosić krzesła, bawić się patelniami...? Nie muszę dodawać, że wszystkie te występy kończą się zaliczeniem gleby, a w następstwie wyciem (mówiłam już, że mieszkamy na czwartym piętrze, a Helkę słychać na parterze, tudzież na podwórku?). Dziś wyłam i ja...do słońca. Do żeby wyć do księżyca, to musi być odpowiednia pora, raczej nocy, a nie dnia. Dziś był dzień, kiedy chciałam krzyczeć: JAPIERDOLĘJAPIERDOLĘJAPIERDOLĘ!!! Ale nie miałam sił krzyczeć na głos, więc krzyczałam wewnętrznie. Tyle mnie pozostało.

(kim jest zjarany Zbyszek??? :D)

Cóż, i tak kocham mojego czorta nad życie. Do następnej wścieklizny ;)

poniedziałek, 15 lipca 2013

RadioHela - zaczynamy!

Lepiej późno niż wcale. Ten pomysł urodził mi się w głowie już jakiś czas temu, ale dopiero teraz ujrzy światło dzienne. Jako że Helena albo je, albo gada, albo gada....jest co nagrywać i montować. W końcu kiedyś z tego żyłam (HA HA HA, tu koń się uśmiał i posikał), więc mogę się pochwalić tym i owym... :P Zatem, zapraszam na pierwszą odsłonę RadioHeli ;) Enjoy!



Przepraszam za trzaski itp. Obiecuję poprawę!





czwartek, 11 lipca 2013

Kwestia zaufania część 2.

O zaufaniu do mego dziecka pisałam już wcześniej. Komu jeszcze ufa Trylionowa? Okazuje się, że przynajmniej kilku innym osobom :P  Jako że wraz z panem Konkubentem postanowiliśmy zaszaleć ostatnimi dniami i śmignęliśmy na Openera (początkowo na jeden dzień), pilnie potrzebowaliśmy 'opiekunki' do dziecka, aby pojechać na dwa koncerty dnia następnego. Ale pierwej trzeba było wrócić do Olsztyna... No i sprzedać komuś dziecko :D Tym razem szczęściarą okazała się być ciocia Jasia. Odważna to kobieta, bo Helki codziennie nie widuje, a wyzwania się podjęła. No i jak na pierwszy raz, wyszło doskonale. My bawiliśmy się świetnie, Helka spała smacznie...do czasu. Ciocia nie zdradza się jak walczyła z bezsennością mego dziecka ;)
Poza tym Trylionowa ufa jeszcze Dziadkom Heleny. Bezgranicznie chyba. Tak się złożyło, że młodzież nie raz zostawała z dziadkami na dzień, na noc, na pół dnia...i nigdy specjalnie się nie martwiłam, jak sobie dają radę, bo wiem, że idzie im świetnie:)
Ufam swojej wspaniałej Cioci Mirze, która dogaduje się z Helką doskonale, i wspólnie tworzą Dream Team :) Zawsze i wszędzie.
Ufam trio Agata&Michał&Lula - polecam tę wykwalifikowaną kadrę wszystkim rodzicom :)
Ufam Izie, Natalii, Monice...i każdemu, kto chociaż raz pomógł mi w czymś, co byłoby mi trudno zrobić z dziecięciem pod pachą. I love you all!!!!



Jeśli ktoś jest chętny przeżyć niesamowitą przygodę z Heleną, proszę o kontakt :)

wtorek, 9 lipca 2013

Absztyfikant

Nie ma co się oszukiwać. Helena to urodzona bajerantka i flirciara. Uwielbia facetów. W każdym wieku. Głównie przystojnych (ufffff!). Bez względu na miejsce: autobus, przychodnia, sklep, plac zabaw, basen...Helenie zawsze wpadnie ktoś w oko. A potem się wdzięczy niemiłosiernie, strzela swoimi oczętami, domaga się noszenia na rękach i adorowania ;) Pewnie sobie myśli w takich momentach: jam Helena (prawie Trojańska), noś mnie i wielb mnie! A faceci ulegają...Tak, już widzę oczyma wyobraźni co też będzie wyprawiać me dziecko za kilka/kilkanaście lat. I już współczuję jej potencjalnym partnerom...

A dziś Helka poznała kolejnego absztyfikanta. Nie była to co prawda miłość od pierwszego wejrzenia, ale pożyjemy - zobaczymy!


Trzysta resoraków + wiadro wody = masz najfajniejsze zabawki na świecie, wiesz?


Jak się chowasz, to nie mów mi gdzie! Poza tym...i tak cię znajdę wszędzie!


Merylin też zaczynała od nawiewu na wysokości głowy...



P.S. Serdeczne pozdrowienia się WREDNEJ cioci Ali, coby się rozpakowała w odpowiednim terminie :)

czwartek, 4 lipca 2013

Do tradycji czas powrócić

Hip hip! Hurra! Tak się wspaniale złożyło, że się złożyło tak, a nie inaczej, i po rocznej przerwie wracamy na Openera (mimo, że hipsterami nie jesteśmy, chociaż, kto nas tam wie....). Wizyta będzie krótka, bo tylko jednodniowa, ale i tak skaczemy pod sufit! Panie Nick'u Cave'ie - nadchodzimy!!!







Spodobała Ci się koszulka? Zajdź do Nie Zawsze Musi Być Chaos i sprawdź, co jeszcze dobrego mają.

wtorek, 2 lipca 2013

Czort nie baba!

My name is Czort. Helena Czort. Tak niedługo będzie przedstawiała się moja córka. Krócej i bardziej trafnie nie da się jej opisać. Bo to jest po prostu CZORT, albo raczej CZORTÓWA. Kto widział, ten wie, zna błysk w oku, zna temperament i aksamitny głosik... Dla Czorta sky is the limit. 

 Czort idzie na zakupy z torbą wielką, jak on sam


Czort segreguje śmieci


(mamusia jest bardzo dumna ze swego KREATYWNEGO dziecka)


Czort - czytelnik vel Człowiek Demolka


Bajki dobre są dla dzieci, nie dla Czortów...



Czort rozprawia się z kuchnia dziadków....


 ...matka takich gadżetów nie ma!


Czort, niczym krowa na wypasie, najlepiej czuje się na trawce...



Czort udaje, że umie chodzić...