poniedziałek, 30 września 2013

Litania do Wszystkich Śpiących

Od kilu dni, parę minut przed zaśnięciem Helena odmawia Litanię do Wszystkich Śpiących. Jak to wygląda? Ano tak:
Hela: - Szimel..
Ja: - Śpi.
H: - Kucik...
J: - Śpi.
H: - Wujek...
Ja: - Śpi.
H: - Miś....
J: - Śpi.
H: - Śiśkie śpią...
J: Tak, wszyscy śpią.
H: - Szimel...
J: - Śpi.
H: - Ciocia...
J: Śpi.
H: Dziadek...
J: - Śpi
H: - Babcia...
J: - Śpi.
...


pinterest.com

Dobranoc...

środa, 25 września 2013

Rany boskie, jestem kioskiem!

Koleżanka - matka dwójki dzieci - usłyszała ostatnio (nie wnikam od kogo), że nic nie robi. Chodzi o to, że koleżanka wychowuje dzieci w domu, pracuje w domu i robi TRYLION rzeczy w domu i poza nim. A usłyszała, że nie robi nic. Mnie nie wiele trzeba, by ciśnienie podskoczyło ho ho wysoko. Wiem z autopsji, jak to się NIC nie robi, jak to się SIEDZI w domu. A mam tylko jedno dziecko. Przeraża mnie fakt, jak często nie ogarniam [wtedy śpiewam: jezus maria, nie ogarniam, nie ogarniam, nie...]. Zawsze mi się wydawało, że jestem w miarę zorganizowana, poza tym potrafię robić trzy rzeczy jednocześnie (trzeba dopisać do CV), ale to potrafi każda matka. No prawie. Jedna taka przyznała mi się kiedyś, że jak rozmawia ze mną przez telefon, to jest w stanie skupić się tylko i wyłącznie na rozmowie (ależ ciekawie muszę gadać!). No i mimo tego, że jestem wielozadaniowa i w ogóle zajebista, to zajebista czuję się rzadko. miałam taki zamysł, żeby spisywać rzeczy, które zrobiłam danego dnia. Chyba żebym się lepiej poczuła wieczorem, że jednak COŚ zrobiłam. Listy nigdy nie wykonałam, haha. Znalazłam sposób na swoje życie zawodowe, może tymczasowe, ale jednak. I co? I czas na realizowanie tegoż mam ok godz. 22. JUPI! RANY BOSKIE, JESTEM KIOSKIEM!!! To ostatnio moje hasło przewodnie. Naprawdę nie chcę narzekać, ani użalać się nad sobą. Milionom kobiet udaje się łączyć wiele ról, i dają radę. To i ja dam, no nie?! Tylko jeszcze, kurde, nie wiem jak? Tzn. mam pomysł, chętnie kupię parę godzin, dołączę do doby, i będzie git malina! 
Ktokolwiek twierdzi, że osoba wychowująca dzieci i zajmująca się domem nic nie robi jest ostatnim dupkiem, i z całego serca życzę mu miesiąc miodowy z dzieckiem jednym, albo i z dwojgiem, trojgiem, 24h na dobę, bez niczyjej pomocy, AMEN! Odszczekałby szybciutko, rączki ucałował, zamknął japę i wziął się do roboty! AMEN.

pinterst.com

pinterst.com

pinterst.com

pinterst.com

P.S.
Coby rozwiać wszelkie wątpliwości i podejrzenia, mój osobisty partner (ani nikt inny) nigdy nie powiedział, że nic nie robię. Gdyby to zrobił, nie byłby już moim partnerem. AMEN.

NIE i inne ulubione słowa

Od miesiąca najczęściej wypowiadanym słowem przez pannę Helę jest słowo NIE. W każdej sytuacji, na każde pytanie, zawsze odpowiada NIE. Czyżby jakiś przedwczesny bunt dwulatka? Jeśli czyta to jakiś specjalista, proszę o podpowiedź. I tak oto na pytania: kochasz mamę, tatę, babcię, dziadka, ciocię i wszystkich innych świętych, Helena odpowiada: NIE! To już standard, i do tego przywykliśmy. Ale moja córka ostatnimi dniami uczy się wyznawania miłości, i sama sobie zadaje pytania: kochasz mami? kochasz tati? Na swoje pytania nie odpowiada wcale, więc jest jakiś mały sukces :) Kolejnym słowem, które Helka pokochała jest słowo DRUGIE/DRUGI. Tak też wszystko jest ostatnio drugie, nawet jak jest pierwsze. Druga noga w bucie jest fajniejsza od pierwszej, druga ręka jest bardziej cool, drugi miś... A w nagłych przypadkach coś, co jest pierwsze staje się drugim i jest świetnie! Może to jest wstęp do jakiejś zasady drugiej ręki (drugiej szansy, drugiej żony...). Będzie o tym jeszcze głośno, mówię wam! No i na koniec wyraz, który chyba nie istnieje, a który stworzył tata Heli: SHEMALE. Shemale to bohater książki o przygodach Martynki, który wygląda jak ładna pani z brodą. Nic dodać, nic ująć. Nie muszę dodawać, że owa książka jest obecnie ukochaną książką, z którą me dziecko się budzi i zasypia, więc shemale jest słowem zdecydowanie nadużywanym. Bo Helena non stop chce szimeeelaaaaa!!!

pinterest.com

pinterest.com

pinterest.com

pinterest.com

środa, 18 września 2013

Zabawkowy oldschool część 1.


Mimo, że to nie zabawki, to mają służyć rozrywce. O płytach mowa. O wielkich, czarnych płytach winylowych, które kocham słuchać, oglądać i wąchać :) Tak się składa, że posiadamy całkiem sporą kolekcję płyt muzycznie zróżnicowanych. Wśród nich całkiem sporo pozycji dla dzieciaków. Oprócz "Małego Wu Wu", o którym pisałam rozprawiając na temat edukacji muzycznej dzieci mamy np. najbardziej kultową bajkę muzyczną o najbardziej kultowym brodaczu, czyli "Akademię Pana Kleksa". Czy ktoś tego nie zna? Jeżeli są tacy wśród nas, to lepiej się nie przyznawajcie! 
No a ja mam taki plan, coby pannę Helenę pomęczyć bajkami z mojego dzieciństwa. Czeka na nią m.in. Małpka Fiki Miki, Muminki, Pan Twardowski, Natalka, co sypie bajkami jak z rękawa oraz, uwaga uwaga, sam Pan Tik Tak (kultowy wąsacz, hihi)! Na pewno jej się spodobają! Nie ma wyjścia, bo w domu telewizora brak, poza tym Helena ma wrednych rodziców, którzy nie chcą jej puszczać bajek z internetu...Bidulinka!




Jest moc, co nie? :D
Czy ta królowa śniegu nie wygląda jak Victoria Beckham? :D

czwartek, 12 września 2013

Matki Blogerki

Mili moi. Cofnijmy się w czasie. Jest 1. września, niedzielne popołudnie, Olsztyn, Chilli Bar, a tam spotkanie Olsztyńskich Mam Blogerek (kolejność dowolna), a na nim JA - najlepsza matka blogująca i blogerka matkująca pod słońcem! Tak żeśmy się socjalizowały:















Miało być ładnie, wyszło jak zwykle. Wielkie dzięki Michał! ;)

Organizatorkami całego zamieszania były: Ola z Rodzinki z Innego Świata, Agata z Caribu i Emilka z E for Event - gracias dziewczęta!!! Wierzę, że się kiedyś jeszcze spotkamy ;)
Co do samego spotkania...Po pierwsze, wszystko poszło zgodnie z planem! I tej wersji się trzymajmy ;) Po drugie (wyjdzie ze mnie teraz bachor), prezenty. PREZENTY! Nie są najważniejsze, ale...jak się otrzymuje ich tak dużo, to trzeba o nich wspomnieć. Dzięki dla sponsorów! Po trzecie, najważniejsze, ludzie. Matki i nie-matki, dzieci i ojcowie. Wiadomo co się dzieje na takich imprezach, prawda? Dzieje się dużo i wszystko na raz. No i tak musi być!!! To co, do zobaczenia za czas jakiś? Może gdzieś w parku, albo w innym zielonym miejscu? (widziałam Agatko, że też wpadłaś na ten samy genialny pomysł;))



P.S. Miało być więcej zdjęć, ale z przyczyn technicznych jest tylko tyle. Zapraszam do koleżanek podejrzeć co i jak ;)


piątek, 6 września 2013

Dorosłe dziecko mam

Podobno to nie MY się starzejemy, tylko dzieci dorastają (czyli jest szansa na wieczną młodość, uff!). No i chciałam właśnie powiedzieć, że moje dziecko dorasta! W tempie zawrotnie ekspresowym! Olaboga! Jak dokonałam tego odkrycia? Ano moje bystre oko zauważyło ostatnio, że panna Helena nauczyła się bawić świadomie, sama. Wiecie o co chodzi, no nie? Nie tam jakieś bieganie za piłką, nie tam jakieś klocki. Ale, uwaga uwaga, w jednej łapce jedno zwierzątko, w drugiej łapce drugie zwierzątko i zabawa w konia! Jest interakcja międzyzabawkowa. Na razie wszystkie zwierzątka robią 'ihaaaa'. I tak oto panna Helena ze swymi podopiecznymi przemierza metry kwadratowe swojego pokoju, a czasami i mieszkania (jak się rozszaleje). A jeszcze niedawno cieszyła się jak ktoś jej machał palcami przed oczyma...A tak poza tym, w ogóle ostatnio spędza więcej czasu w SWOIM pokoju. Halleluja!!! Trochę mniejszy burdello w dużym pokoju (czasami). Mam dorosłą córkę, mam dorosłą córkę!!!
Ostatnio koleżanka Alicja wyznała mi, że smutno jej, jak sobie pomyśli, że jej niespełna miesięczna córka już niedługo nie będzie taka malutka. Moja droga, masz jeszcze kuuupę czasu, zanim M. przejdzie na wyższy poziom świadomości ;) Ciesz się małym śliniakiem!








nawet nie myśl, że dostaniesz szczurka!!!


Leszku Możdżerze, konkurencja nie śpi!


niedziela, 1 września 2013

Idziemy DADA, czyli gdzie?!

Może jestem przewrażliwiona. Może mam zboczenie zawodowe. Jedno jest pewne, do dziecka powinno się mówić jak do każdego innego człowieka, poprawną polszczyzną, normalnymi zdaniami, istniejącymi słowami. W ogóle SŁOWAMI, a nie jakimiś dziwnymi tworami. Oczywiście, to co dla mnie jest dziwne, dla innych może być naturalne. ALE! Czy nie można się zapytać dziecka, czy chce pić, tylko czy chce 'piciulku'? Czy nie można, się zapytać, czy chce jeść, tylko czy chce 'am am'? W końcu moje "ulubione" określenie, którego nie mogę zrozumieć: 'idziemy da da'. WTF?! Co to znaczy 'da da'? Dlaczego 'da da' uznawane jest za wyjście na spacer, czy w ogóle poruszanie się? Skąd to się wzięło? Ja rozumiem, że dziecko tworzy wyrazy, bo przecież się cały czas uczy, i zanim się nauczy, to pięćset razy wymyśli jakieś słowo. Może i jest to śmieszne, może i jest urocze, ale czemu ma to służyć? Moja Helena każdego dnia, jak myje zęby mówi 'besy'. Rozumiem, że przestawia sylaby, może jej tak wygodniej. Ale za każdym razem mówię jej, że myjemy ZĘBY a nie BESY. I mimo, że jej sepleniące 'besy' jest naprawdę świetne, to uważam, że lepiej, żeby mówiła sepleniące 'seby' czy jakkolwiek jej to wyjdzie. Ja ją rozumiem, ale ktoś inny już nie musi. I o to mi chodzi. Komunikujemy się z dzieckiem, które prędzej czy później pójdzie w świat, na plac zabaw, do żłobka, do przedszkola, czy po prostu w odwiedziny. Nas tam nie będzie, a ono bedzie musiało się dogadać. Już widzę, jak wszyscy w mig łapią o co chodzi Helce, jak będzie stała w łazience i wołała 'besy, besy besy'! 
Jest jeszcze jedno, co przyprawia mnie o skok ciśnienia - pieszczenie się. 'Sibko, sibko chodź do cioci!' Jak nic nasuwa mi się odpowiedź: 'A weź śpierdalaj!'



pinterest.com