czwartek, 11 września 2014

Bacz, na kogo wychowujesz!

Mieszkam na osiedlu pełnym bloków, takie małe blokowisko. Małe dlatego, że bloki są cztero a nie dziesięciopiętrowe. Ale jest ich na tyle dużo, by określić je mianem blokowiska. W tym samym miejscu żyję przeszło 20 lat. Sporo. Tak też niektórych sąsiadów (tych bardziej w moim wieku) znam od gówniarza. Chociaż 'znam' to dużo powiedziane. Raczej obserwuję z daleka, albo unikam. Ale nie o unikaniu sąsiadów chciałam pisać ;) 
W mojej klatce mieszka koleś - wiek: między 25-30 lat. To, że jest uzależniony od alkoholu i nie tylko, to bardzo bardzo delikatnie powiedziane. Świątek, piątek czy niedziela, 8 rano, wczesne popołudnie czy wieczór - nieważne. Zawsze jest dobra pora by "się zrobić" (nieważne też czym). Ów człowiek odzywa się do mnie TYLKO wtedy, gdy jest pod wpływem. Czasami zarapuje, czasami pobełkocze, czasami ponarzeka na starych. Tak, na starych. Mój sąsiad mieszka z rodzicami. Normalni ludzie, żadna patologia. Tzn. syn ich jak najbardziej patologia, ale oni nie. A może jednak tak? Bo jak można wytłumaczyć fakt, że mieszkasz z było nie było swoim dzieckiem, które na dno stoczyło się jakieś 15 lat temu. Od tamtej pory jest tylko gorzej. Włącznie z handlem narkotykami na klatce schodowej, włącznie z odsiadką za tenże handel. Synuś wraca po kilku/kilkunastu miesiącach, i co? I wszystko jest OK? I nie przeszkadza mi to, że synuś szkoły żadnej nie skończył (może gimnazjum)? I mam wylane na to, że syn zalany w samo południe? Mam w dupie, że handluje jakimś syfem pod moimi drzwiami? Nie widzę tego???
Czy "trzymanie" w domu kogoś takiego to jeszcze miłość rodzicielska, czy właśnie patologia i totalna głupota? 
Wracam wczoraj z podwórka z dzieciami moimi, jest trochę po 18-tej. Pod klatką siedzi kumpel sąsiada (ma jakieś 30 lat, mieszka w bloku obok, również z rodzicami), ujarany po pachy. Fizycznie zrobiło mi się niedobrze. Był tak nieprzytomny, że jednym palcem chłopa mogłabym unicestwić. Po chwili dołącza do niego mój sąsiad wspaniały, w stanie podobnym. Z zapłakaną "żoną" wychodził z mieszkania. Rodzice są na miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz