wtorek, 16 września 2014

Zły policjant

Ostatnio odkryłam swoje drugie JA. Albo raczej nazwałam je po imieniu. A brzmi ono: Zły Policjant. Jakoś z dumy jeszcze nie pękłam, a świadomość bycia Złym Policjantem to póki co gorzka, wielka piguła do przełknięcia. No bo jak mam się czuć, kiedy okazuje się, że jestem jedyną osobą, która potrafi okiełznać żywioł, jakim jest moja córka? Że tylko rządy mojej 'twardej ręki' na nią działają? (Dla jasności, nie używam rąk do wymierzania kar cielesnych). Może powinnam się cieszyć, w końcu to nie byle umiejętność. Może warto ująć ją w CV - "ogarniam tajfun Helenę", "skutecznie walczę z żywiołami", "uciszam jednym spojrzeniem" (taaaa, jasne!), "potrafię pracować w warunkach szkodliwych dla słuchu".
Z drugiej strony...Nie mogę być tą jedyną. Nie mogę, i nie chcę. Bo wykańcza mnie to i fizycznie, i psychicznie. Naprawdę często nie chce mi się kłapać paszczą: "Helena, nie wolno!", "Helena, wróć!", "Helena, przeproś!". Wtedy siedzę, i łypię, kto zareaguje. Poza tym, nie mogę cały czas ganiać za dzieckiem, bo tracę dużo energii, tym samym spalam dużo kalorii. A przecież każda matka potrzebuje dużo energii by nadążyć za dzieckiem swoim, więc kalorie są mi bezwzględnie potrzebne do życia!
W końcu doszło do takiej sytuacji, że Helena drze się wieczorami: idź sobie mamo, idź! Bo to tatę można tysiąc razy prosić o czytanie bajki, a mnie nie wzrusza jej histeria, więc jestem wyrodną matką. Pracuję właśnie nad pierwszymi wspomnieniami córki. Kiedyś będzie na terapii opowiadać, jak to bezduszna matka goniła ją spać, a jedynie ojciec rozumiał jej potrzeby. Ehhh!
Oczywiście, nie mam absolutnie wyrzutów sumienia :D Ktoś musi być w tej rodzinie twardy. Jestem dumna (a jednak trochę pękam z dumy), że to właśnie ja! ;) Tylko muszę zacząć zbierać na własną terapię, wyjazdy do SPA i inne uciechy ducha, bo sama tego, psia mać, nie ogarnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz