czwartek, 18 lipca 2013

Wścieklizna

Normalnie o tej porze (20:46) odmawiam modły, by moje dziecko odczuło zmęczenie tak, jak jego matka, i zechciało iść spać. Ale nie dziś. Dziś Helena poszła spać o 18:30. Dziś Helena przeżyła 9,5h bez snu. Dziś Helenę dopadła WŚCIEKLIZNA. 

Wścieklizna (niestety) towarzyszy nam często, takie mam temperamentne dzieciątko. Czym się ona objawia? Ano np. darciem się bez powodu (nie uznaje teorii o przeżywaniu silnych emocji :P) dłużej niż 5 minut non stop, co w wykonaniu mojej córki jest naprawdę intensywnym przeżyciem. Albo zamiast wyć długo, wyjmy często! To Helena też uskutecznia, gdy dopadnie ją wścieklizna. Jak to jest, że dziecko, które ledwo trzyma się na nogach ma siłę, żeby biegać z kocykiem na głowie, przenosić krzesła, bawić się patelniami...? Nie muszę dodawać, że wszystkie te występy kończą się zaliczeniem gleby, a w następstwie wyciem (mówiłam już, że mieszkamy na czwartym piętrze, a Helkę słychać na parterze, tudzież na podwórku?). Dziś wyłam i ja...do słońca. Do żeby wyć do księżyca, to musi być odpowiednia pora, raczej nocy, a nie dnia. Dziś był dzień, kiedy chciałam krzyczeć: JAPIERDOLĘJAPIERDOLĘJAPIERDOLĘ!!! Ale nie miałam sił krzyczeć na głos, więc krzyczałam wewnętrznie. Tyle mnie pozostało.

(kim jest zjarany Zbyszek??? :D)

Cóż, i tak kocham mojego czorta nad życie. Do następnej wścieklizny ;)

1 komentarz:

  1. Młody kiedyś wypowiedział słynne już u nas na stancji zdanie, będące odpowiedzią na zarzut, że się nie cieszy (nie pamiętam już z jakiego powodu): Ja się cieszę. W sobie. W Mateuszu. I Ty tak samo miałaś dziś z tym krzykiem :o) A wiesz, że wspomniany współlokator mój czytuję bloga Twego? ;>

    OdpowiedzUsuń