piątek, 7 marca 2014

Charakter

Tak, tak, jestem dumna, że moje dziecko jest charakterne. Tak, super, że ma swoje zdanie, zazwyczaj odmienne niż moje, nawet jeżeli takie samo, jak moje. Cieszę się, że już daje sobie radę, bo z racji rozwiniętego aparatu mowy już zwraca uwagę koleżkom z podwórka. Na ich nieszczęście Helenka lubi badyle. Już to widzę, jak za parę miesięcy ich zacznie używać. I wszyscy się cieszą, i wszyscy mają ubaw, bo Helenka taka fajna przecież jest, a że olewa wszystkich ciepłym moczem, to już inna sprawa. W końcu ci wszyscy nie przebywają z Helenką 24/7. Jak się rozedrze w ramionach babci/dziadka/cioci/wujka to zaraz znajdzie się 'lekarstwo'. Bowiem Helenka ma kolejny talent - szantaż i terror w jednym (pewnie jak każde dziecko w tym wieku). "Naprawdę uważasz, że nie chcesz mnie nosić na rękach? A chcesz posłuchać, jak drę się, chcesz by bębenki w uszach ci popękały, by mózg ci się ściął? Nie? To zadzieraj rękawy i mnie noś, do cholery jasnej!" Myślę, że tak myśli moje dziecko. Kilka, może kilkanaście razy dziennie. 
Moja córka ma problem z wracaniem do domu z podwórka. Ucieka wszędzie, gdzie się da. Nie muszę dodawać, że nie reaguje na moje wołanie. Pewnie, niech matka, se pokrzyczy, jak ma ochotę. I jak ją tak ganiam, jak durna, a ona mi ucieka, jak durna, to ma dużo pary w nogach. Siły uchodzą, gdy trzeba wejść po schodach. Tego Helenka nie lubi. Nie uznaje. I co wtedy robi? Pokłada się na schodach, wyciera klatkowy syf, by na końcu zacząć drzeć się w wniebogłosy. Poziom kurwicy* mojej sięga wówczas zenitu. Zastanawiam się, kiedy zacznę wyć razem z nią, kiedy ja zacznę tarzać się po ziemi. Wkrótce.

*post byłby nafaszerowany większą liczbą bluzgów, gdyby nie to, że zjadłam z  nerwów kilka czekoladek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz