poniedziałek, 24 marca 2014

Porażka.

Nie ma co się oszukiwać, porażkę wychowawczą zaliczam każdego dnia. Im dłużej jestem matką, tym porażki są bardziej bolesne. Bo ja swoje działania analizuję, po czasie. Najpierw jest akcja, są emocje, jest nerw, jest działanie. A potem myślę sobie, że zachowałam się jak kretynka. Ja, stara baba zniżyłam się do poziomu...no właśnie, nie chcąc urazić dziecka, ale jednak do poziomu osoby młodszej o jakieś dwadzieścia lat albo i więcej. A potem się katuję, rozkładam na czynniki pierwsze. Że przecież mogłam zareagować inaczej, że mogłam jakoś zapanować nad emocjami, być bardziej cierpliwą itp. I tak każdego dnia.
Im dłużej jestem matką, tym bardziej uważam, że niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci. Może lepiej chomika, albo rybki w akwarium. Ale nie dzieci. Wychowywanie dziecka to orka na ugorze; to pole minowe. Nigdy nie wiesz, kiedy na minę wejdziesz i twój "światopogląd" rozleci się na trylion kawałków. Im dłużej jestem matką, tym większe braki widzę w swojej edukacji. Prawdą jest, że nie kończyłam psychologii (a dobrze by było), ale prawdą jest też to, że samą miłością człowiek dziecka nie wychowa. No fuckin' way! Trochę wiedzy też się przydaje. Może zawiesiłam wysoko poprzeczkę, ale przyznaję się, wiem mniej, niż mi się wydawało. Cóż, jestem całkiem głupiutkim misiem.
Ostatnie tygodnie spędziłam oczywiście na myśleniu, co tu zrobić, żeby nie zakończyć żywota swego siedząc na schodach z dzieckiem i płacząc razem z nim. Jedyne, co wymyśliłam, to to, że sama nie podołam. Po prostu, nie wstanę pewnego dnia oświecona, jak wychowuje się dziecko na człowieka; jak być matką, która rozumie swoje dziecko. Oświeciła mnie natomiast koleżanka, która powiedziała: wpadaj na warsztaty (w Fundacji Zobacz. Jestem.)! Decyzję podjęłam praktycznie od razu. I chwała mi za to ;) Bo wiedza, jaką zdobyłam jest bezcenna. Oczywiście nadal wiem, że wiem za mało. Ale pierwszy krok zrobiłam. Życzyłabym wszystkim rodzicom, żeby chciało im się skorzystać z takiej oferty, żeby mieli taką okazję. Niestety, pewnie większość z nich ma to głęboko głęboko..., wiedzą lepiej, mają swoje metody, wolą krzyknąć, wydać rozkaz, walnąć w tyłek itp. Ja układam sobie wszystko w głowie, tworzę plan działania. Zbroję się.

P.S. Czy wiedzieliście, że za temperament odpowiadają neurony? Że dziecko rodzi się z 'tym czymś' i nie mamy na to wpływu. Że trzeba obserwować dzieciaka, i robić tak, żeby go nie 'przestymulować' (kolorowe grające zabaweczki się kłaniają).

Czy wiedzieliście, że umiejętność myślenia abstrakcyjnego powstaje ok 12 roku życia. Czyli, że pojęcie bólu jest dla dziecka najczystszą abstrakcją i mówienie: "Nie bij, to boli" trochę nie ma sensu...

1 komentarz: