sobota, 15 marca 2014

Ze skrajności w skrajność.

Czy to możliwe, żeby dwuletnie dziecko czuło, że nadchodzą zmiany? Że niedługo przyjdzie mu dzielić tron z drugim człowiekiem? Pytam poważnie, bo od jakiegoś czasu zauważyłam kolejne zmiany w zachowaniu Helki. Możliwe, że to jest standard w tym wieku, że jest to taka jakby druga strona medalu buntu dwulatka. A jak to się objawia u mojego dziecka? Ano tak, że jej potrzeba na bliskość jest jeszcze większa niż parę tygodni temu. O tym, że Helena uwielbia się przytulać już pisałam. Teraz uwielbia jeszcze bardziej. Rzadziej jest to przytulanie z powodu "matka mówiła, że nie wolno, ale ja i tak wiem swoje, a teraz cierpię". Teraz to jest raczej "mistyczna wymiana uścisków wodzów" ;) Serio, czasami śmiać mi się chce, jak widzę z jaką powagą i celebracją Helka podchodzi do przytulania. Jest to bardzo bardzo przyjemne! [Koleżanki moje, życzę wam, abyście szybko doświadczyły tego samego :)] Poza tym, moje dziecko stało się prawdziwym hedonistą. Panienka życzy sobie aby pogłaskać ją a to po plecach, a to po "szyjce", a to po "buziaku". Albo każe czesać sobie włosy, tak dla relaksu ;) Czad! No i już standard - "przytulimy" - podczas zasypiania. No niech mi ktoś powie, że spanie z dzieckiem, tulenie, bliskość wszelaka jest zła, bo "przyzwyczaimy dziecko". Rany boskie! Jeżeli jest coś, co łagodzi moje skołatane nerwy, to właśnie ta bliskość; świadomość, że ta relacja jest tylko NASZA, że każdej innej osobie będzie trudniej. 
Z drugiej strony jesteśmy non stop na emocjonalnej huśtawce. To są sekundy, kiedy Helka z takiego kochanego misia zmienia się w prawdziwego potwora. Wiem, co mówię. Nie winię jej za to, bo zdaję sobie sprawę, że tak musi być, bo to ten etap rozwoju itp. Ale ja wymiękam, i również w sekundy tracę cierpliwość i równowagę. Ojezusie, jakie to wszystko jest ciężkie! ;)


pinterest.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz