niedziela, 5 stycznia 2014

Sprzedam dziecko...

...na chwilę nawet. Wiem, że bluźnię, że grzeszę. Zła matka ze mnie, oj zła! Ale cóż, mamy kryzys w związku z moją kochaną córką. Że niby święta były, że odsapnąć można, że ODPOCZĄĆ? HAHA! Moja niedyspozycja fizyczna trwa w najlepsze. Święta jeszcze jej pomogły - jedzenie, siedzenie, jeżdżenie, pakowanie, rozpakowywanie, pranie. Szczęśliwie ominęło mnie gotowanie! Poza tym, to doskonałe warunki by dziecko nam się totalnie rozjechało - chodziło spać o 22.30, wstawało o 10.30, i tak w kółko od dni kilkunastu. Moja niedyspozycja psychiczna (związana zapewne z tą fizyczną i odwrotnie) zaczęła się nie wiem kiedy, ale wiem, że męczy mnie okrutnie. A jak mnie coś męczy okrutnie, to sama staję się okrutna. No, przynajmniej nie mam cierpliwości tyle, co kiedyś. Za to moje dziecię ma dużo sił, dużo pomysłów (zazwyczaj nie spotykają się z moją aprobatą), dużo energii, i dużo głosu też daje. Proszę państwa, wymiękiwuję. Czasami. Właśnie ten czas nastał. 
Wiem, wiem, nie ma co mendzić, bo "jaki początek roku...". Ale ja w dupie mam zabobony noworoczne i inne wszystkie też. Pieprzę podsumowanie, planowanie i wszelkie postanowienia. Z resztą, po takim początku roku, to ja się, proszę państwa, buntuję! Jeszcze nie wiem przeciwko czemu, ale na pewno się buntuję, bo zgody na takie historie nie wyrażam!
Dziś moja siostra sprzedała pomysł, by nie robić postanowień noworocznych, tylko wybrać słowo, które będzie nam towarzyszyło przez cały rok. Dziś jedyne, co mi do głowy przychodzi, to RELAKS. Ale nie taki, że sę leżę i pachnę (chociaż, na taki też przyjdzie czas :)). Ale taki, że mię łaskawie nie łupie upierdliwie tu i ówdzię; że serce nie wali jak przed jakimś atakiem; że myśli płyną spokojnie. Medytacja? Nie wiem. Niech będzie cokolwiek, co pomoże, bardzo ładnie proszę.

P.S. Konkubent mnie dziś zapytał: "Nie blogujesz?". No właśnie. W sumie to zaprzestałam, tylko nie wiem na jak długo. Może się aktualizuję? Może nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz