środa, 8 stycznia 2014

Wrażliwiec

Ostatnio miałam przyjemność spotkć się z pewnym rehabilitantem, który to miał rzucić okiem na Helenę, czy aby trzyma pion dziewczyna (moje dziecko postanowiło zaraz po urodzeniu dostarczyć nam wielu atrakcji w postaci rehabilitacji z powodu krenczu i innych fajnych rzeczy. Kto zna Vojtę, ręka do góry;)). Po jakichś trzech minutach obserwacji biegającej Helki, pan powiedział: "to taki wrażliwiec". Pomyślałam sobie, że jak zwał, tak zwał. My używamy słowa "szatan", ale niech będzie. W sumie to do końca nie rozumiałam, o co chodzi z tym wrażliwcem...Ale po wstępnych oględzinach, pan znowu zaczął zadawać pytania:
- A jak spała, jak była mała?
- W dzień, to w sumie w ogóle...*
- Takie drzemki, po 30-40 minut?
- No tak! (Ale skąd ty to wiesz człowieku?!)
- A jak dłużej, to pewnie tylko na spacerze?
- Tak!
- Żeby coś się działo, bujało, szumiało...TEN TYP tak ma.

Nie powiem, ekscytowałam się wizytą przez cały dzień, bo pan odkrył przede mną Amerykę! Bo TEN TYP tak ma! Gdybym ja to wiedziała wcześniej! No właśnie, to co bym zrobiła? Nic. Tzn. tyle samo, co bez tej wiedzy. Nadal byłabym zjechana, jak dziki koń po westernie. Nadal plułabym sobie w brodę, że marna ze mnie matka, bo nie umiem zorganizować wielu rzeczy, bo niby jak i kiedy? Ale koleżanka umie, a ja nie. Więc jednak słaba jestem. Tymczasem jakby kamień spadł mi z serca. Chociaż nie do końca, bo usłyszałam jeszcze to: "No, wy to się z nią nie nudzicie, i na pewno nudzić nie będziecie!" I know, I know...Doświadczam tego każdego dnia. Ale, jak mi ktoś będzie imputował bajki, że czyjeś dzicko to robi to i owo, albo "jak się chce, to można wszystko", to mu odpowiem, że gówno prawda i niech spada na drzewo!

* Ostatnio miałam przyjemność spędzić sporo czasu z pewną młodą damą (dwutygodniową dodajmy), która zachowywała się jak "książkowy noworodek", czyli jadła, spała (trzy godziny!), srała, jadła, spała...Szok, totalny szok. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Naprawdę NIGDY. Mało tego, byliśmy pod ogromnym wrażeniem z mym konkubentem, że ona potrafi leżeć i nie spać i nie płakać!!! Po prostu leżała sobie, ot tak! A my mogliśmy zjeść kolację, niby wolno, ale my przyzwyczajeni jesteśmy, że przy takim małym stworzeniu nie istnieje coś takiego jak slow food. No way! Bądźmy szczerzy, gdyby moja córka była w połowie tak ułożona, jak ta młoda dama, to ja bym obiady dwudaniowe serwowała, i trochę pilatesu poćwiczyła i paznokcie pomalowała! Ale na pewno nie schudłabym tak szybko, jak z moją cud miód Helenką :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz